Wiatr magiczne szepcze słowa, język ciszy, slang milczenia, apokaliptyczny spokój - to jak iskra pośród cienia. Każdy moment w egzystencji - czystej - bez nieczystych emblematów, trwanie w stoicyzmie duszy, unikając black-schematów. Brodząc sennie w zapomnieniu, lecz w pamięci płynąc stale, spojrzę tam gdzieś - tam daleko, pięścią w szare serce walę... Tak rysować, palcem na piasku, w potrzasku wspomnień, wśród armii z głębi, coś wciąż zadziwia, coś znowu gnębi. Czarnych gołębi spadają pióra, każde jak brzytwa tnie krzyk mój, słowa, upadam... Lecz w górę od nowa... Śmiech słychać w oddali - to echo, choć milczę, te nuty kapiące, liczę je.. liczę. Akordy nieznane - dziwne - zamazane, garściami zbierane, choć wciąż zakazane! Dlaczego? Cholera, dlaczego się pytam! Się w ogień zmieniają, gdy tylko je chwytam! Tak gdybam, co gdy ktoś da podpowiedź, zeznanie z tej ciszy, z milczenia ma spowiedź...
|